Nie inaczej potraktowano patriotyzm, uczucie zbędne w emocjonalnych zasobach współczesnego Polaka, a nawet szkodliwe, więc Polaka trzeba przed tą infekcją chronić, zabawiając go teleturniejami, a po północy, jeśli ktoś bardzo chce dać upust swojej dewiacji…, proszę bardzo. Cenzury nie ma.
Lista takich filmów jest długa. Pierwszym była „Nocna zmiana”, potem „Generał”, a ostatnio do tej kategorii zaliczono film Wojciecha Wójcika „Tam i z powrotem”. Film powstał dziesięć lat temu, w kinach gościł niedługo, a teraz TVP przypomniała go pięć po dwunastej w święto narodowe 3 Maja. Jest to pierwszy film, jak zgodnie twierdzą krytycy, pokazujący bez ingerencji cenzury losy żołnierzy AK – represje, więzienia i skazanie ich na margines życia w PRL-u. Film o żołnierzach niezłomnych, którzy walczyli o wolną Polskę i często ginęli z rąk nowej władzy. A ponieważ zostali skutecznie wymazani przez propagandę komunistyczną ze świadomości narodowej, taki korzystny obraz trzeba podtrzymać. Historia jest już napisana, a role rozdane. Był komunizm i powszechnie przyjęte wolnościowe zrywy: 56, 68, 70, 76, 80 – czyli opozycja wewnątrzsystemowa: robotnicza, studencka i inteligencka. Wszystko, co nie jest tym kanonem, trzeba zwalczać. W przeciwnym razie zrodzą się upiory i widmo Polski sanacyjnej kontra Polska nowoczesna, na miarę europejskich wyzwań.
„Masz talent” – czytasz w programie telewizyjnym i zaczynasz w to wierzyć. Sława jest na wyciągnięcie ręki, skoro nawet talent jurorów niewiele odbiega od średniej krajowej. Urabia się w ten sposób wzory zachowań, oczekiwań i standardów życia publicznego, a przede wszystkim obraz głębokiego społecznego podziału: Polski nowoczesnej i zacofanej.
W tej Polsce nowoczesnej ciągle słyszymy zarzuty i oburzenie, że ktoś, kogoś, gdzieś nie zaprosił. Tony’ego Blaira też nie zaprosili na ślub królewski. I co z tego? Burzy medialnej to nie spowodowało. A Tony Blair bezpośrednio zapytany, co myśli o tak spektakularnym pominięciu go na liście gości, życzył młodej parze szczęścia na nowej drodze życia.
Z punktu widzenia polskich stosunków ciekawej odpowiedzi udzielił też w ostatnich dniach prezydent George W. Bush. Zaproszony przez prezydenta Obamę do wzięcia udziału w uroczystościach w strefie zero po zabiciu wroga numer jeden bin Ladena, do czego były prezydent też się przyczynił, George W. Bush odpowiedział: „Bardzo sobie cenię zaproszenie prezydenta, ale nie skorzystam. Po ustąpieniu z urzędu postanowiłem stać na boku”.
W Polsce żadnemu politykowi taka decyzja do głowy nie przyszła. Mamy więc kilku prezydentów, kilku premierów i kłopot, gdzie ich posadzić. Szkoda, że takie nowinki z Zachodu nie trafiają do polskich mediów. A gdyby nawet trafiły, to kto je zauważy, skoro wszyscy mają talent i tańczą z gwiazdami?
Grzegorz Małkiewicz
|