W sobotę, 3 grudnia, przed wejściem do Rag Factory zebrała się grupka osób chcących sprawdzić, cóż takiego kryje się pod tajemniczą nazwą PAIL. Kręte schody prowadzą nas do strychopodobnego pomieszczenia, gdzie w atmosferze intymnej bliskości będziemy niemymi świadkami historii Piotra, Anny, Mariusza i Agnieszki. Intymność oraz bliskość bije nie tylko ze sceny, gdzie aktorzy kadr po kadrze odsłaniają przed widzami swoje dusze i ciała. Intymność jest z nami już od chwili, gdy zajmujemy miejsca, promieniuje od sceny.
– Are you sure you want to seat here? – zwraca się z zapytaniem do angielskojęzycznych widzów Anna Kruczkowska, która kucając u brzegu sceny będzie pełnić rolę suflerki. Z drugiej strony Margot z Damianem Kwaśniakiem czuwają nad muzyczno-wizualnym całokształtem. – Yes, we do – odpowiadają anglojęzyczni widzowie, którzy nie mają nic przeciwko temu, że ze sceny będą padać słowa w języku polskim.
O Wierze i Poświęceniu
Poznajemy historię młodego małżeństwa, które w wyniku życiowej tragedii staje przed pytaniami, na jakie trudno znaleźć proste odpowiedzi. Aneta Piotrowska tak mówi o swoich rolach (wciela się w postaci żony-matki oraz w postać prostytutki): – Pierwsza myśl po przeczytaniu skryptu: jakie wyzwanie! Dwie postacie, ja jedna! Pewnie, że dam radę! Jednak późniejsze próby zweryfikowały pewność siebie. Spektakl był okupiony ciężką pracą, łzami, grypą. Była to jednak niesamowita podróż, w jaką zabrała nas Margot.
Jacek Wytrzymały (gra męża oraz księdza) zaznacza natomiast: – Mnie zafascynowało to, że te postacie są tak mięsiste, a jednocześnie tak inne ode mnie. W życiu nie jestem ani księdzem, ani mężem-skurwysynem, ale to mi się właśnie podobało. To było wyzwanie.
Skąd wybór tej akurat sztuki? Margot przyznaje, że na początku do utworu Wojcieszka nie mogła się przekonać. Coś ją w nim jednak stale fascynowało.
– Podobało mi się też to, że ta sztuka w jakiś sposób ujmuje to nasze pokolenie – mówi. – Jakiś taki sposób myślenia, z którym ja się czuję w pewien sposób związana. Po drugie Wojcieszek używa bardzo silnych stereotypów bez żadnego udawania, bez żadnego
chowania się, ukrywania.
Spotkanie przy kawie
Wszystko zaczęło się od tego, że Margot czuła się samotna. – Chciałam, żeby ktoś umówił się ze mną na kawę i dzięki Polish Artists In London wyszły właśnie takie spotkania – żartuje założycielka kolektywu PAIL. Głównym celem było poznanie osób, które w jakiś sposób mogłyby dzielić się ze sobą swoją pasją, zainteresowaniami, chciałyby wspólnie coś tworzyć, dyskutować nie tylko o zarabianych funtach. Zarówno Margot, jak i Ania wspominają, że brakowało im w Londynie miejsca, które oferowałoby im możliwość współdziałania razem z innymi polskimi artystami.
– Już dawno nosiłam się z zamiarem działania w podobnych organizacjach – mówi Anna Kruczkowska – ale wiesz jak to jest… Nie ma tej inicjatywy, tej osoby, która rozpocznie. Gdy usłyszałam o PAIL, powiedziałam sobie: to jest właśnie to. Teraz albo nigdy. W tym dniu poczułam jakby nowa gwiazda zaświeciła na niebie, ta, której dawno szukałam.
Najpierw coś zróbmy
Początki nie były jednak wcale takie łatwe. Grupa zebrała się we wrześniu, niektórzy dołączyli dopiero w październiku, listopadzie. Na przygotowania było bardzo mało czasu. Ale spektakl był zagrany, jak przystoi na prawdziwej scenie, a nie czytany z kartki.
Nie zaczęli od administracji, od wpisywania organizacji do rejestrów. Irmina Jakubiak, odpowiedzialna za promocję projektu, mówi:
– Zaczynając od administracji musielibyśmy najpierw usiąść, wymyślić sobie kim jesteśmy, co będziemy robić? A jak już coś zrobiliśmy, to nam się bardziej wjaśniło, co z tego może być. Skoro jednak mowa już o administracji, to czym zamierza być PAIL? Ania mówi, że to organizm, który pracuje swoim rytmem, otwarty na nowości. Irmina dodaje, że to organizacja parasolowa, w ramach której powstawać będą różne projekty.
Starzy przyjaciele?
Gdy się na nich patrzy z boku, sprawiają wrażenie grupy przyjaciół, którzy beczkę soli ze sobą zjedli. Nawet na rozmowę na potrzeby tego artykułu – choć spodziewałam się tylko Margot – przyszła znaczna część kolektywu. Nie potrafię ukryć zaskoczenia, gdy dowiaduję się, że znają się dopiero od niedawna, właśnie od tych wakacyjnych spotkań przy kawie. Aneta tak mówi o okresie współpracy: – Przez ten czas nie było wielu prywatnych, zwykłych rozmów. Nie wiedzieliśmy o sobie za wiele. Wszystko było bardzo zorientowane na pracę. Ale i tak udało nam się jakoś zżyć. Pierwszy dzień po projekcie to była straszna tortura. Bez nich...”.
Plany na przyszłość
Zagajeni o plany na przyszłość mówią, że stawiam ciężkie pytania. Jednak na pewno w najbliższym czasie chcą zająć się kwestiami administracyjnymi, zarejestrowaniem organizacji. W 2012 roku jeszcze kilka przedstawień Piosenek (kto nie widział, niech śledzi na bieżąco bloga kolektywu). Margot przyznaje, że ma wiele pomysłów na kolejne projekty – Myślę, że nie musimy się z tym spieszyć. Na początku czuliśmy jakąś taką presję. Teraz myślę, że to nie jest takie ważne. Naprawdę nie ma się co spieszyć. Chodzi o jakość, nie o ilość.
W przyszłości z pewnością ważne będzie kierowanie tej twórczości również do widza anglojęzycznego. Pomimo iż spektakl był po polsku zjawiło się również wiele osób nie mówiących w naszym języku. Dla Margot ważne w tej perspektywie będzie przyjrzenie się kwestiom granic komunikacji, możliwościom komunikowania się i odbioru bez znajomości języka. – W ramach kolejnych projektów będę zajmowała się eksplorowaniem miejsca komunikacji w sztuce jako zjawiska. Chciałabym zbadać, na ile my możemy kierować ludźmi. Na ile możemy ich ustawiać w kierunku tego, co chcemy im przekazać”.
Na koniec kilka słów członków PAIL do czytelników „Nowego Czasu”:
Margot: – Chciałabym wystosować otwarte zaproszenie do wszystkich ludzi, którzy są zainteresowani tym co robimy. Im więcej osób o nas wie, tym lepiej. Powiększa to szanse, że się poznamy. Przychodźcie i wspierajcie nas....
Ania: – Chciałabym zaprosić wszystkich artystów czytających tę gazetę, do współpracy. Nie jesteśmy sami w tym Londynie. Pójdźmy na kawę. Zróbmy coś. Dlaczego Polacy nie łączą się ze sobą tak jak inne społeczności?
Aneta: – Chciałabym, żeby ludzie przyszli i powiedzieli: „Dzień Dobry”. Nie jesteśmy jakimś hermetycznie zamkniętym tworem.
Irmina: – Jesteście artystami? Macie motywację? Chcecie coś robić tutaj w Anglii? Przyjdźcie..
Jacek: – Bądźcie szczęśliwi.
|