W ostatnich latach kontakt utrzymywaliśmy poprzez pocztę elektroniczną. Zwykle krótki e-mail: – Jeśli będziecie w West Hampstead, pójdziemy na kawę. Żadnych informacji o sobie, ostatnich sukcesach czy niepowodzeniach. Rozmowy i osobistego kontaktu internet ani wcześniej telefon nie zastąpił. Nigdy tego nie deklarowała, ale to było oczywiste. I nagle z Jej skrzynki otrzymaliśmy wiadomość, że Mira nie żyje. Jak to? Nie znałem nawet jej daty urodzenia. Była jedną z niewielu osób odpornych na przemijanie. Była jakby zawieszona w czasie, zawsze pogodna i uśmiechnięta, pełna energii, z ogromnym bagażem życiowym, o którym nigdy nie mówiła. Dopiero pod koniec swojego życia opisała go w książce autobiograficznej The River of Angry Dogs (przetłumaczona na polski pt. Rzeka wściekłych psów) i w swoim ostatnim filmie.

|
Poznałem Mirę prawie dwadzieścia lat temu. Właśnie przeprowadziła się do West Hampstead i całe Jej życie zapakowane było w kartonowych pudłach, które przeszkadzały w oswajaniu nowej przestrzeni, ale musiały pozostać, zmieniając codziennie swoje miejsce tymczasowego pobytu. Miejsce uprzywilejowane w przestrzeni fizycznej i duchowej miały obrazy malowane przez Mirę przez całe Jej życie. Jakby najważniejsi świadkowie Jej życia, to one oswajały nową przestrzeń. Wprowadzały pewien porządek estetyczny, ale pozostawały tylko dla Miry czytelnymi punktami Jej życia.
Kiedy zmagaliśmy się z kolejnymi pudłami, a raczej skomplikowanym montowaniem szafy zakupionej w IKEA, Mirę odwiedził znajomy, który z nieukrywanym współczuciem pokiwał głową i rzucił: – Trzeba być doktorem filozofii, żeby wiedzieć jak to złożyć. – I wyobraź sobie, że on jest – odpowiedziała Mira z wyraźnym tryumfem w głosie przedstawiając mnie znajomemu.
Takie chwile, kiedy życie wywracało utrwalony schemat, ceniła chyba najbardziej. Kiedy zapoznałem się z pierwszymi stronami Jej autobiografii nie zdziwiło mnie stwierdzenie, że początek wojny był początkiem wielkiej przygody. Dopiero z upływem lat i poniesionych strat osobistych ta przygoda pokazała swój straszny pazur. Jak bardzo musiała to przeżyć, kiedy dowiedziała się, że Jej „przygoda” rozgrywała się w czasie, kiedy ginęli Jej bliscy.
Mira uciekła z okupowanej już Polski w 1939 roku, w towarzystwie starszego brata. Miała 16 lat i nic jeszcze nie wskazywało na to, że formalna dyskryminacja Żydów w Jej rodzinnej Łodzi jest początkiem eksterminacji, metodycznej zagłady całego narodu.
Po licznych przygodach dotarła w 1941 roku do Palestyny, gdzie mieszkała do końca wojny. To właśnie w Palestynie zaczyna swoje artystyczne życie. W Jerozolimie studiuje w Bezalel Art School. Jeszcze będąc studentką zostaje nagrodzona przez British Council i w ramach tej nagrody ma swoją pierwszą wystawę. Otrzymuje też stypendium w prestiżowej szkole londyńskiej, The Slade School of Fine Arts, na wydziale malarstwa i rzeźby. Po wojennej tułaczce wraca do Europy. W 1960 roku ma swoją pierwszą indywidualną wystawę w Brook Street Gallery w Mayfair w Londynie.
Mogła pozostać przy malarstwie, miała dobry początek, ale w malarstwie nie była w stanie opowiedzieć całego swojego losu, chociaż to właśnie wrażliwość malarska wpłynie najbardziej na Jej sposób prowadzenia narracji w późniejszych filmach i książkach.
Kiedy decyduje się na studia reżyserskie w swojej rodzinnej Łodzi, mało kto z jej brytyjskich znajomych wiedział, jak bardzo dramatyczny był to krok. Miejsce szczęśliwego dzieciństwa wypełniły groby najbliższych, a mimo wszystko o Łodzi opowiadała z sentymentem. Głównie o czasach studenckich.
W studenckich etiudach próbowała odnaleźć swoich bliskich, przywołać ich bolesny los.
Ten swoisty plan – wielobarwność i wielowymiarowość życia w cieniu tragedii pozostanie trwałym motywem twórczości Miry Hamermesh. W kolejnych filmach pokaże sytuacje kontrastowe. W filmie Two Women losy bohaterek w różnych systemach politycznych, w zrobionym dla Chanel 4 i nagrodzonym Prix Itali Maids and Madams (1985), opowiada o miłości czarnych matek do powierzonych ich opiece białych dzieci i losie ich własnych – bolesny przykład apartheidu w najbardziej ludzkim wymiarze. Jak ocenić bohaterki? Nie ma prostych wyborów, a tym bardziej ocen. Podobne dylematy pokazują dwa kolejne filmy Miry Hamermesh. Talking to the Enemy (1987) opowiada o konflikcie palestyńskim odbitym w indywidualnym losie palestyńskiej dziennikarki i izraelskiego dziennikarza. Caste at Birth (1990) jest historią pariasów w Indiach. We wszystkich tych filmach kluczową rolę, decydującą o kolejach losów bohaterów odgrywa przypadek.
W 1991 roku Mira Hamermesh wraca ponownie do Polski. Tym razem z bagażem całego swojego życia i determinacją skonfrontowania się z własną przeszłością. Jest to prawdziwy, wręcz metafizyczny powrót, czasy studenckie w porównaniu z nim, były jakby wizytą in cognito. Powstaje film Loving the Dead – wstrząsający obraz Zagłady i Pamięci.
Mira powiedziała mi kiedyś, że „jest Brytyjką z wyostrzoną świadomością swojego pochodzenia”. Broniła tej inności i robiła o niej filmy. Zaraziła nas heroicznym wręcz optymizmem i pocieszam się, że ta „zaraza”, podobnie jak Miry filmy i książki, z nami pozostanie.
|