Ukończył studia na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, na Wydziale Nauk o Żywności. Przypadek? Chyba nie, skoro biochemię, fizykę kwantową i inżynierię molekularną nazywa swoim hobby. Przeciętny śmiertelnik od takiej terminologii dostaje gęsiej skórki i szerzej otwiera oczy, bo czarna magia wydaje się być bardziej zrozumiała. Jego znajomi zdradzili pewien sekret, który utwierdza mnie w przekonaniu, że czarami się jednak zajmuje... W domowym zaciszu warzy wyborne mikstury, które przelewa w butelki, a tym samym wywołuje uśmiechy na twarzach. Taka jest kolej rzeczy: najpierw wywołać, potem utrwalić.
Piotr Apolinarski na co dzień jest fotoreporterem. Jego zdjęcia można zobaczyć w gazetach i czasopismach, tak w Polsce jak i w Wielkiej Brytanii. Współpracuje z radiem, agencjami prasowymi, prowadzi warsztaty dla młodych adeptów fotografii. Na jednym z portali społecznościowych jest czynnym członkiem grupy Nie Fotografuję za Darmo, jednak wbrew pozorom udziela się charytatywnie w różnych projektach. Dużo podróżuje, a ze świata przywozi dobre zdjęcia i ciekawe historie.
Piotr to zwolennik starej analogowej szkoły fotografii i zdeklarowany przeciwnik Photoshopa. Twierdzi, że jeśli zrobi się dobre zdjęcie, to nie ma potrzeby ingerować w obraz narzędziami do postprodukcji. Zapytany o przepis na dobre zdjęcie nie odsyła do internetu, ale do książek i wydań albumowych traktujących o kompozycji, użyciu światła, kanonach piękna. Są prawa i zasady w fotografii, a Apolinarski większość zna na pamięć i opowiada o nich z prędkością karabinu maszynowego.
Równie dynamicznie prowadzi towarzyskie dyskusje co samochód.
Pewny siebie, błyskotliwy i rzeczowy. Są też i tacy, którzy twierdzą, że gburowaty i zarozumiały. Jeżeli powiesz Piotrowi, że podobają ci się jego zdjęcia, licz na pytanie: dlaczego? To samo pytanie zadaje delikwentowi, gdy ten wyrazi swoją dezaprobatę. W taki oto sposób wciąga swoje „ofiary” do dyskusji. W przypadku, gdy rozmówca nie sprawdza się konwersacyjnie, Apolinarski funduje wykład. Lubi mówić i mówi dużo, ale zawsze z sensem i konkretnie. Potrafi głośno skrytykować, bo wie, że konstruktywna krytyka przynosi więcej korzyści niż poklepywanie po plecach. Gdy myślę „Apolinarski”, w głowie wyświetla mi się wielki baner: Marmite. Love it or hate it.
Zyskuje przy bliższym poznaniu.
Monika S. Jakubowska
|