Kto by się w taki wieczór przejmował gadaniem psa, kota czy choćby chomika? Zwierzaki nie wybrały sobie najlepszej pory na pogawędki z ludźmi. A zresztą, czy na pewno chcielibyśmy usłyszeć, co nam mają do powiedzenia?...
Do wigilijnego gadulstwa zwierząt nie przywiązują również uwagi ludzie, którzy poświęcają im całe życie i dla których pies jest czymś znacznie więcej niż tylko dodatkiem do domowego wyposażenia. Oni po prostu wiedzą, że zwierzęta mówią przez cały rok i nie trzeba czekać na Wigilię, by się o tym przekonać. Obserwują je całymi latami i nauczyli się odczytywać ich język. Do takich ludzi można śmiało zaliczyć wielkiego miłośnika przyrody Artura Murzę oraz pasjonata ornitologii Leszka Wojcieszaka.
Ich wiedza na ten temat opiera się głównie na własnych obserwacjach. Choć zagadnienie to jest fascynujące, nauka podejmuje je niezbyt chętnie. Brakuje pieniędzy na takie badania – nie mają one praktycznego zastosowania. To jeszcze jeden dowód, że zwierzęta nie mogą chyba liczyć na zrozumienie ludzi.
Muzyka kniei
Dla nas głównym sposobem komunikacji jest głos. Dla zwierząt to tylko jedna z możliwości i to wcale nie najważniejsza. Najłatwiej zaobserwować mowę gatunków stadnych i zorganizowanych, najtrudniej – żyjących samotnie. Najwyższa forma zorganizowania społecznego występuje u wilków. Murza pasjonuje się tymi zwierzętami od wielu lat. W Polsce obserwował je w Bieszczadach, skąd pochodzi. – Wielu ludzi twierdzi, że wycie wilka jest straszne, upiorne – mówi. – Dla mnie to najpiękniejszy chór, prawdziwa muzyka kniei...
Wśród wilków panuje ścisła hierarchia i podporządkowanie, co znajduje odzwierciedlenie w sposobach komunikacji. Inny głos wydaje wilk-samiec ostrzegający konkurentów przed wejściem na jego terytorium, inny gdy zaleca się do samicy. Poprzez warczenie dominant okazuje agresję wobec osobnika podporządkowanego. Ten drugi z kolei, za pomocą określonego skowytu demonstruje swoją uległość lub przyjacielskość. Coś tak trochę jak u ludzi. Bawiące się szczeniaki skowycząc informują matkę, gdzie się znajdują. Samice podczas cieczki głosem oznajmiają gotować do pełnego przyjęcia zalotów samca. Rzadziej spotykane gardłowe szczekanie oznacza ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem lub groźbę. Najczęściej spotyka się chóralne wycie watahy, do którego dołączają coraz to kolejne osobniki. Niestety, ten gatunek został niemal doszczętnie wytępiony, a więc mamy marne szanse na posłuchanie tej „muzyki kniei”.
Oprócz tego wilki mają cały system innych znaków. Za pomocą samej tylko postawy można powiedzieć wszystko o pozycji wilka w stadzie. Nastroszone uszy, zmarszczone czoło, obnażone zęby znamionują wilka dominującego. Po zamkniętym pysku i opuszczonych uszach poznamy wilka podporządkowanego. Nawet położenie ogona ma znaczenie; postawiony do góry oznacza zastraszanie oponenta, podkulony – strach. Wilki porozumiewają się także za pomocą zapachów, o istnieniu których człowiek nie ma pojęcia. Swój teren oznakowują oddając mocz – to są „słupy graniczne”, wyczuwane węchem przez inne wilki. Zwyczaj ten mają również domowe psy, jednak obsikiwanie klatek schodowych nie ma już nic wspólnego ze znaczeniem terytorium. Ginący świat wilków jest zarazem fascynujący, bezwzględny i okrutny. Ale czy nasz jest tak dużo lepszy?
Odblaskowy zad
Równie łatwo można zaobserwować komunikowanie się saren i jeleni. System znaków sprzyja życiu stadnemu. Najefektowniejszym tego przejawem jest wrześniowe rykowisko jeleni, kiedy to samce donośnym rykiem obwieszczają łaniom swą potencję. Poza tym okresem odzywają się rzadko. Prędzej można za to usłyszeć pobekiwanie cieląt (zwanych przez myśliwych „sysakami”), zwłaszcza kiedy zgubią matkę. Sarny okazują strach poprzez odgłos przypominający szczekanie psa.
Jelenie i sarny żyją w ciągłym strachu przed leśnymi drapieżnikami (i przed ludźmi), toteż ich system komunikacji służy wzajemnemu ostrzeganiu. Takim znakiem jest... biała plama na zadzie. Sarna, która pierwsza zauważy zagrożenie zaczyna uciekać. Stukot jej kopytek oraz jasna plama to dla pozostałych sygnał ostrzegawczy.
Ze swoich niezliczonych wędrówek po lesie pan Artur zapamiętał, jak „przemówił” do niego lis. I wcale nie było to w wigilijną noc, lecz w pewien sierpniowy poranek, kiedy siedział dobrze zamaskowany na skraju lasu. Nagle zobaczył, że z dala coś się do niego zbliża. Dopiero po dłuższej chwili rozpoznał, że to lis niosący w zębach kokoszkę. Nieświadomy obecności człowieka szedł wprost na niego. Gdy przystanął w odległości kilku metrów, Murza spokojnie powiedział: – A komuś ty ją ukradł? Reakcja lisa była dość zaskakująca. Rozejrzał się, jednak ciągle nie zauważał człowieka, a że ludzki głos brzmi dla niego obco, zupełnie nie wiedział co zrobić. Ostrożnie położył kokoszkę na ziemi, a jego oczy mówiły: – O, przepraszam, ale ja nic złego nie zrobiłem. Potem pobiegł już bez łupu do lasu.
Ptasie radio
W zielonym gaju ptaszki śpiewają – to każdy wie, ale co one tam wyśpiewują, wiedzą tylko nieliczni. Zalicza się do nich Leszek Wojcieszak, ornitolog, znawca ptasich zwyczajów. Ptaki porozumiewają się przede wszystkim za pomocą głosu, węch mają znacznie słabszy niż ssaki (wyjątkiem jest sęp wietrzący padlinę z odległości kilku kilometrów). Każdy wydawany przez nie odgłos coś oznacza. Najczęściej sygnalizują swoją obecność na danym terenie, przywołują samicę, ostrzegają przed niebezpieczeństwem, nawołują się w stadzie, pisklaki proszą matkę o żer, itp. U niektórych gatunków samice kierują się nawet „jakością” głosu w doborze partnera. Ale my też przecież wiemy, że to dziewuchy strasznie jara – śpiew angielski i gitara...
Ptaki odpowiednio modulują swój głos wyrażając różne nastroje. Przyjemniej dla ludzkiego ucha brzmi śpiew zakochanego słowika, niż krakanie wrony, ale przecież wrona też w ten sposób się porozumiewa. Komunikat zawarty w ptasich odgłosach adresowany jest do osobników tego samego gatunku, ale czasem odbierają go wszyscy mieszkańcy lasu. Przestraszona sójka narobi takiego hałasu, że uciekną inne ptaki (podobnie, jak na ostrzegawcze „szczekanie” saren reagują np. dziki). Do arsenału sygnałów należą także rozmaite pozy, kiwanie ogonem, stroszenie piór (u kuraków, dla których śpiew nie jest mocną stroną, mają większe znaczenie). Barwne upierzenie samców ma na celu zainteresowanie płci przeciwnej.
Nie wszystkie ptaki potrafią śpiewać. Dzięcioł wabiąc samicę uderza dziobem w specjalnie wybraną suchą gałąź wydając charakterystyczny terkot (inaczej dziobie szukając korników). Bocianowi pozostało tylko klekotanie dziobem, ale radzi sobie całkiem nieźle, potrafi bowiem w ten sposób wyrazić swoje nastroje, wzmacniając ich wymowę różnymi pozami.
Szpak krukowi nie dorówna...
Stara jak świat czytanka dla IV klasy szkoły podstawowej opowiada o szpaku, którego więźniowie obozu jenieckiego nauczyli gwizdać Mazurka Dąbrowskiego. Czy to możliwe? – Trudne, ale możliwe – odpowiada Wojcieszak. – Na pewno wymaga to dużo pracy i nie z każdym szpakiem się uda. Ptaki naśladujące różne odgłosy, w tym ludzki głos, zawsze nas fascynowały. Papugi? Owszem, ale nie tylko one. Drozd, szpak lub kos chętnie powtarzają zasłyszane dźwięki. Wszystkie wróblowate mają takie zdolności, w czym pomaga im duża powierzchnia mózgu. Do najinteligentniejszych ptaków należy kruk, którego można nauczyć mówić. W dodatku potrafi w sensowny sposób użyć wyuczonych zdań! – Swego czasu w stacji badawczej Polskiego Związku Łowieckiego trzymano w sąsiednich klatkach orła i kruka, którego laboranci dla zabawy nauczyli mówić „cześć koleś” – wspomina Leszek Wojcieszak. – Witał ich w ten sposób, gdy przychodzili go karmić. Natomiast orła często mierzono i ważono przy czym zawsze było mnóstwo zamieszania. Kruk słuchał słów i... sam się ich nauczył. Kiedy podchodzili do klatki orła, dar się wniebogłosy: „Człowiek idzie, rety, co robicie, człowiek idzie!”. Kojarzył te słowa z określoną sytuacją. Inna sprawa, że czasem używał ich bez powodu.
Pan Leszek miał kiedyś pewnego kosa, którego nauczył gwizdać melodię przeboju. Potem go wypuścił. Po kilku dniach znajomy z sąsiedztwa zwrócił uwagę, że jakiś ptak w ogrodzie śpiewa mu coś znanego... Oczywiście, był to ten sam kos. Gwizdał jednak po swojemu, mieszając poszczególne frazy piosenki – widocznie na ptasie ucho tak było ładnej.
Nawet drobne owady mają swoje kody porozumiewawcze. Niektóre leśne pasożyty potrafią na kilka kilometrów wyczuć samiczkę wydzielającą specyficzną substancję. Leśnicy imitując jej zapach sztuczną substancją zwabiają je w pułapkę, aby ograniczyć ich liczebność. Najłatwiej podpatrzeć mowę wysoko zorganizowanych społeczności owadów np. mrówek lub pszczół.
A co powie brytyjski kot?
U zwierząt domowych instynkt porozumiewawczy został przytłumiony, ale one też nam komunikują różne potrzeby, choćby trącając miskę nosem lub pochodząc do drzwi. I to najczęściej z nimi próbujemy się dogadać w wigilijny wieczór, kiedy już rozpakujemy prezenty, napełnimy brzuch karpiem i uszkami. Co by nam powiedziały?
Tutaj, w Wielkiej Brytanii pewnie nie miałyby aż takich powodów do narzekań. Ten kraj dba także o swoich czworonożnych i skrzydlatych obywateli. Podejście Brytyjczyków do zwierząt może wyznaczać światowe standardy. Wielu z nas zapomniało już o marznących za oknem bezdomnych, śmietnikowych kotach, odpędzanych kamieniami od ciepłych piwnic, lub o porzuconych na łaskę losu psach narażonych na kopniaki rozwydrzonych dzieciaków. Mniej tu myśliwych i kłusowników, więc rzadziej dałoby się usłyszeć skargę sarny szamoczącej się rozpaczliwie godzinami we wnykach, lub jelenia broczącego krwią z postrzałowej rany. Także nie sprzedaje się żywych karpi, które głosu nie mają, a musiałyby dogorywać całą noc w wannie, aby – jak nakazuje polska tradycja – ostatecznie zostać zatłuczone młotkiem, by potem… jako jedna z dwunastu potraw pojawić się na pięknie udekorowanym wigilijnym stole.
Robert Małolepszy
|