Żyjemy w bardzo dziwnych czasach, w których bezustannie przekomarzamy się z czasem. Nie tracimy czasu, bo ciągle mamy tak dużo obowiązków, a czasu wciąż zbyt mało. Czasem to my żyjemy w pogoni za czasem, bo czas nam ucieka, a czasami czas goni nas. Gdy na coś czekamy, czas nam się dłuży, ale kurczy się czas, kiedy mamy wiele do zrobienia. Wśród tej codziennej gonitwy nawet nie mamy czasu, żeby zabijać czas, nie możemy sobie również pozwolić, aby czas nam przeciekał przez palce. Czas jest wszechwładny, więc może wszystko – czas nas ogranicza, czasem czas źle się z nami obchodzi, wyciska na nas lub na czymś swoje piętno, czas przyprósza nasze skronie siwizną, rysuje zmarszczki na naszych twarzach, ale gdy trzeba, czas także leczy, uczy, jest dla nas łaskawy. Czas również może być nam darowany. I w życiu czas jest dla nas różny. Szczęście ze smutkiem nam się przeplata – przeżywamy czas radości i czas łez… Dla niektórych zaś zawsze i wszędzie czas to pieniądz, więc tego czasu nie marnują. Rozmaicie też czas się zachowuje – albo szybko biegnie, albo się wlecze, albo stoi w miejscu…
I ten czas to sprawia, że wśród tych rzeczy wielkich i małych mamy coraz mniej czasu na dialogi z przyjaciółmi przelane na papier. Wolimy rozmowy telefoniczne, jeśli chcemy opowiedzieć o tym, co nas spotyka i co przeżywamy. Sztuka epistolarna odchodzi w zapomnienie nadgryziona zębem czasu. Już nie używamy pięknych papeterii, czasem nawet pachnących. Gdzież są te listy pełne metafor, w których opisujemy nasze przemyślenia, przeżycia czy uczucia? Pisane kaligraficznym pismem, starannie i pieczołowicie, wręcz wypieszczone. Gdzież jest tych listów pożółkła biel? W codziennej wielości zdarzeń nie mamy na to czasu. Słowo pisane w naszej codziennej komunikacji przybrało inną formę. Piszemy maile i SMS-y. Krótkie i zwięzłe informacje. W mailach możemy rozbudować nasze myśli – oczywiście, o ile czas nam na to pozwoli. Najczęściej jednak czas nas pogania, więc stosujemy różne skróty. W SMS-ach z kolei te skróty prawie są już normą. Ogranicza nas liczba znaków, więc maksymalną treść musimy zawrzeć w minimalnej formie. To dopiero sztuka! Czasowi też to się podoba, bo nie czuje się tracony. Ba! Nawet swoich emocji nie musimy opisywać – wystarczy zastosować odpowiedni symbol graficzny utworzony z doskonale nadających się do tego znaków interpunkcyjnych albo wstawić do tekstów mailowych gotowe już ikonki.
Skrótowość owa pojawia się również w języku mówionym. Tutaj to już nie tylko ekonomia, ale także inność, oryginalność, a czasami slang. Rzadko się już słyszy grzecznościowe: Jak się masz? Zwrot ten zastąpiło krótkie: Siema, Siemak lub Siemanko. Jeszcze krótsze: Dozo!, oznacza jakże wdzięczne: Do zobaczenia! – i w mowie, i w piśmie. Na słowo: Pozdrawiam, też już nie ma czasu (ani miejsca na wyświetlaczu telefonu komórkowego), więc pojawiło się: Pozdro. Czasem koniec rozmowy wieńczyliśmy potocznym zwrotem: – No to na razie! Teraz już nie, teraz mówimy i piszemy: Nara! lub Narazki! – żeby brzmiało milej. Zaczynamy też stosować – anglojęzycznym zwyczajem – cyfry zastępujące litery w słowie i zamiast tradycyjnego: Trzymaj się!, piszemy: 3maj się! (choć i Trzymanko! także się zdarza). Inaczej też uspokajamy swego rozmówcę – wyraz spokojnie jest za długi, jego wymówienie czy napisanie zabiera zbyt wiele czasu, mamy więc do dyspozycji inne: spoko, spoksik, sponio lub nawet spox.
Jakoś mnie to nie uspokaja. Swoisty to wyścig z czasem. Czy wygrany? Czas pokaże. Tymczasem czas się tylko uśmiecha. Uśmiech to radosny czy ironiczny?
Lidia Krawiec-Aleksandrowicz
|