Do Londynu przyjechał dwa i pół roku temu, odwiedzić znajomych. Pod pachą nieodłączny rower. Wcześniej albo ?wiódł wesołe życie towarzysko-studenckie? w Krakowie, albo, podczas wakacji, zwiedzał Nowy Jork i sąsiednie stany. Na Wyspach postanowił jednak zostać trochę dłużej, szczególnie że poznał tu samych miłych i ciekawych ludzi. Nie przeszkadzała mu nawet londyńska pogoda, która nie zawsze sprzyja rowerowym wyprawom.
Szczęście dopisało mu także w poszukiwaniach pracy. W firmie, w której się zatrudnił, jego zadaniem było jeżdżenie rowerem od ambasady do ambasady z różnego rodzaju przesyłkami. Dla rowerowego maniaka był to wymarzony sposób zarabiania na życie. Sielanka skończyła się, gdy skradziono mu rower.
? Był to dzień, którego nie zapomnę do końca życia ? opowiada Jacek. ? Zerowa pomoc policji, pierwsza wizyta w londyńskim metrze, potężny ?kac? na drugi dzień i przede wszystkim pustka w pokoju, który nagle zrobił się dużo większy.
Od tego momentu pobyt w Londynie nabrał dla niego nowego sensu. Postanowił, że odzyska to, co zabrało mu to miasto i nie wróci do rodzinnego Krakowa bez nowego, ?wypasionego? roweru. Zdobycie go (tymczasem zadowolił?się czymś znacznie gorszym) oddalało się jednak z każdą wypłatą, która z miesiąca na miesiąc z nieznanych powodów była coraz mniejsza, a na grafiku pracy przydzielano mu coraz mniej godzin.
I wtedy znów szczęśliwy traf skierował go we właściwe miejsce. W okolicach Altgate złapał gumę i aby szybko naprawić usterkę, wszedł do pierwszego sklepu rowerowego, który znalazł się w zasięgu jego wzroku. A tam akurat potrzebowali pracownika do pomocy w prowadzeniu zakładu.
? W ten sposób, po zaprezentowaniu swojej osoby i przede wszystkim mojej choroby, zwanej kompletnym zboczeniem rowerowym, dostałem pracę w S&S Cycle ? wspomina Jacek.
Wtedy w jego głowie po raz pierwszy pojawił się pomysł otwarcia własnego biznesu. Na początku wydawało się to bardzo odległe i wymagające ogromnego zachodu. Jednak siedzenie kilkunastu godzin na dobę w sklepie rowerowym nie dawało Jackowi spełnienia. Miał jednak trochę czasu na myślenie i w ten sposób pomysł przerodził się w poważniejsze planowanie, gromadzenie oszczędności i niezbędnych narzędzi. Trwało to osiemnaście miesięcy. Po tym czasie coś ruszyło. Jacek wraz ze znajomym wynajął pomieszczenie w Islington, które własnymi siłami zaczęli remontować.
? Cieżkie to były czasy, niezmiennie od dziewiątej do osiemnastej w sklepie, a od dziewiętnastej do pierwszej w nocy u siebie w Jazz Cycles ? wspomina Jacek.
Był jednak tak zdeterminowany, że nie przeszkodziły mu nawet cieknący dach i kilkakrotne włamania do budynku. Świeżo upieczeni właściciele warsztatu wyciągali z tego wnioski i starali się nie powtarzać wcześniejszych błędów. Na szczęście nie musieli zmagać się z papierkową robotą i wystawać w urzędach, oczekując na zgodę na prowadzenie własnej działalności. Brytyjski system jest przyjazny ludziom mającym własną inwencję i marzącym o byciu własnym szefem. I tak,od września ubiegłego roku ich warsztat, Jazz Cycle, działa pełną parą.
? Nazwa wzięła się od tego, że na początku była to wielka improwizacja ? tłumaczy Jacek. Improwizacja, ale z konkretnymi pomysłami dotyczącymi sposobu działania warsztatu i usług, jakie ma świadczyć. Wykonujemy wszelkie naprawy dla praktycznie każdego modelu roweru, od miejskich holendrów po sprzęt downhillowy. Nie chcemy skupiać się na sprzedaży nowych części, bo to w Londynie robią wszyscy, a dużo rzeczy można po prostu naprawić, zamiast wyrzucać do śmieci.
Warsztat otwarty jest codziennie do późnego wieczora (w dni powszednie i soboty nawet do 22.00), aby ci, którzy długo pracują, mieli możliwość naprawienia swoich dwóch kółek sprawnie i szybko. Szczególnie że w serwisie Jacka większość napraw wykonywanych jest na miejscu. Tylko te bardziej skomplikowane zajmują chłopakom do dwudziestu czterech godzin.
Ich kolejnym powodem do dumy jest aktywna od kilkunastu dni strona internetowa warsztatu. Dowodzi ona, że głównym celem Jacka jest rozwój, a nie osiadanie na laurach. Te cechy, w połączeniu z ogromną pasją i zaangażowaniem założycieli, wyróżniają Jazz Cycle nie tylko spośród polskich przedsiębiorstw w Londynie, ale także z grona podobnych warsztatów, prowadzonych przez Brytyjczyków. A nabyte umiejętności być może kiedyś pomogą Jackowi zbudować własny ?wypasiony rower?, którym poruszać się będzie po krakowskich uliczkach.
Magdalena Kubiak
|